A zamieszkajcie pod mostem

Wolny rynek, jak pewnie część z Was wie, to nie jest żaden magiczny mechanizm. Nie są to tajemnicze siły działające na korzyść bogaczy, którzy zawarli pakt z diabłem. Jest to po prostu suma decyzji ludzkich ograniczonych wyłącznie prawami naturalnymi. W momencie gdy państwo zaczyna majstrować przy gospodarce i promować jedne decyzje kosztem innych, wolnego rynku już nie ma.

Niestety wrocławscy (i nie tylko) studenci nie rozumieją tej prostej zasady. Trudno się dziwić, w końcu środowisko akademickie jest przesiąknięte lewicową ideologią. Dodatkowo niemalże wszystkie media trąbią, że ten pokraczny kapitalizm państwowy, który mamy w Polsce, to wolny rynek. Studenci urządzili więc protest pod hasłem Zamieszkaj po mostem. Według nich prawo podaży i popytu zawodzi, gdyż trudno jest znaleźć mieszkanie, czy choćby pokój do wynajęcia w rozsądnej (sic!) cenie i dlatego państwo powinno zareagować. Studenci proponują na przykład obniżenie podatków tym osobom, które zdecydują się na przyjęcie pod swój dach studenta za mniejszą kwotę.

A gdzie tak naprawdę tkwi przyczyna, a raczej przyczyny? To praktycznie temat rzeka, więc zajmiemy się nim tutaj raczej pobieżnie. Jak napisałem na początku, wszelkie ingerencje państwa w wolny rynek powodują, że ktoś zyskuje kosztem innych. W tym przypadku koszt ponoszą studenci.

Po pierwsze, państwo ogranicza możliwość budowania nowych mieszkań, co czyni je droższymi przy zakupie i automatycznie przy wynajmie. Architekci budujący Sukiennice, wrocławskie Stare Miasto czy Zamek Królewski w Warszawie nie mieli na głowie nadzoru budowlanego i dziwnym zbiegiem okoliczności te budowle stoją do dziś. Niestety, obecnie bez pozwolenia państwa nic nie można postawić.

Drugą poważną przyczyną jest to, że szkolnictwo w Polsce jest państwowe. Tak, wiem, tylko o tym można napisać oddzielny artykuł (co być może kiedyś uczynię), dlatego też skupię się tu wyłącznie na szkolnictwie wyższym (a i to pobieżnie).

Opłacane z naszych podatków państwowe uczelnie nie mają funduszy na budowę akademików. Uczelnie prywatne, ponieważ muszą walczyć z nieuczciwą konkurencją, tną maksymalnie koszty i też ich nie stać na takie wydatki. Ta sytuacja się raczej szybko nie zmieni, szczególnie że wykładowcy akademiccy zrobią wszystko by utrzymać status quo. Z tego przecież żyją.

Zaraz pewnie usłyszę, że gdyby nie państwowe uczelnie, to ludzie biedni nie studiowaliby. Dziwi mnie taki pogląd. Czyż rodzice przez większą część swojego życia nie muszą płacić za studia obcych dzieci? Gdyby odkładali te pieniądze mieliby fundusze na studia własnej latorośli. A jeżeli ich dzieci są za głupie na studia, to wychodzi na to, że osoby mniej rozgarnięte (a co za tym idzie - biedne) dotują studia tym bogatszym. Bardzo sprawiedliwie, nie ma co. Załóżmy jednak, że rodzice nie odkładają na studia dzieci. Alkoholicy, bydlaki i ogólnie patologia. I co? Dzieciak się może pożegnać ze studiami? To już zależy od niego. Jeżeli jest inteligentny, to sobie poradzi. Może wziąć kredyt lub podjąć pracę. Ale obecnie nie ma pracy, która pozwoli na opłacenie studiów - rzuci ktoś z tłumu. Cóż, takie są prawa socjalizmu dla wybranych.

I w końcu (jak by powiedzieli Amerykanie last but not least) trzeci powód. Podatki. Obecnie, nawet jak student dostanie kredyt i pójdzie do pracy, to i tak państwo zabierze mu większość pieniędzy. Między innymi na "bezpłatne" szkoły. Nie ma szans, żeby się za te grosze sensownie utrzymać.

Dopóki studenci nie zrozumieją, że największym ich wrogiem nie są właściciele mieszkań, tylko państwo (ech ta zasada divide et impera) i galopujący etatyzm, niech mieszkają pod mostem.

dodajdo.com

Warszawski Chór Komuszków

15 września w Warszawie pod niektórymi osiedlami rozległo się wycie. Nie, nie wilcze. Było to wycie grupki bezmózgich komuszków. Bo jak inaczej można nazwać osoby, którym przeszkadza to, że ktoś decyduje swobodnie o swojej własności?

Pomysłodawcą tego "happeningu" był szwajcarski artysta, San Keller. Zorganizował go, gdyż był zaskoczony tym, że u nas istnieją grodzone osiedla. Jego jeszcze można zrozumieć. Przyjechał z bogatej Szwajcarii, gdzie ludzie nie muszą się obawiać, że dostaną po mordzie pod własnym domem. Tam nikt nie czuje się na tyle zagrożony, żeby zapłacić więcej pieniędzy by zamieszkać na ogrodzonym osiedlu. Tak, jemu można wybaczyć nieznajomość polskich realiów. Ale co powiedzieć o osobach, które dały mu się zwerbować? Jaką mogą mieć mentalność?

Z ich strony padały zarzuty, że mieszkańcy tych osiedli dokonują segregacji ze względu na stan posiadania. Pod pewnym względem jest to prawda. Tak samo jak segregacją jest kupowanie sobie dobrych ubrań czy sprzętu grającego. Coś mi się widzi, że ideałem dla co poniektórych jest Korea Północna. Wszyscy ubrani w mundurki i mieszkający w identycznych blokowiskach.

Zuzanna Foggt, jedna z organizatorów, powiedziała:
Proszę sobie wyobrazić co się stanie, kiedy coraz więcej będzie powstawało zamkniętych osiedli? Wtedy nie będziemy mogli się swobodnie poruszać, a to jest absurd.
Faktycznie, wypowiedź pani Foggt jest absurdalna. Nie ma fizycznej możliwości ogrodzenia wszystkiego. Utworzenie zamkniętego osiedla jest kosztowne, gdyż jego teren musi być większy niż nie ogrodzonego. Poza tym nie każdy chce mieszkać na takim osiedlu. Wypowiedź Pani Foggt pokazuje, że mentalnie jest w epoce głębokiego komunizmu, gdzie wszystko musiało być przycięte tak jak Partia kazała. W obecnych czasach różnorodność jest czymś pożądanym. Im więcej różnych rodzajów osiedli tym lepiej. Ale jak widać niektórym to przeszkadza.

Mieszkańcy, którzy usłyszeli wieczorem wycie pod swoimi oknami byli co najmniej zaskoczeni. Nic dziwnego, każdy normalny człowiek czułby dyskomfort obcując z wyjącą bandą. Paradoksalnie, jedna z wyjących stwierdziła, że właśnie to nie jest normalne. Nie jest normalne odczuwanie zagrożenia ze strony wyjącej bandy. Ciekawa definicja normalności.

Zastanawia mnie jeszcze, czy uczestnicy tego "happeningu" zamykają swoje mieszkania? Przecież w ten sposób ograniczają przestrzeń publiczną. Gdyby jakiś żul miał ochotę skorzystać na przykład z ich łazienki ograniczyliby jego wolność. Że niby mieszkanie, to co innego? Przecież to taka sama prywatna własność jak każda inna.

dodajdo.com

Baranek Boży

Świetny pomysł, nienajgorsze wykonanie.


Lamb by ~mkbest on deviantART

dodajdo.com

Wielki kryzys - już był czy dopiero będzie?

Czytając doniesienia z rynków finansowych można odnieść wrażenie, że właśnie przechodzimy kryzys. Giełda warszawska poleciała w ciągu miesiąca o ponad 10%, a gdzie indziej bywa gorzej (chociażby w Rosji, gdzie akcje straciły ponad 30% i zawieszono notowania) . Krawaciarze robią pod siebie i tylko myślą, do którego polityka uderzyć, żeby ich ratował. W USA to się udaje. Rząd federalny nacjonalizuje upadające banki. Płacić za to będą zwykli zjadacze chleba (a także ich dzieci i wnuki), a białe kołnierzyki (przynajmniej te najwyżej postawione) wylądują bezpiecznie. W mediach wciska się kit o ratowaniu systemu bankowego. Pięknie przedstawia tą sytuację Mateusz Machaj z Instytutu Misesa w felietonie Spokojnie, to tylko nacjonalizacja.

A jak doprowadzono do tej sytuacji? Poniższy filmik prezentuje historię Rezerwy Federalnej USA. Co prawda FED jest firmą prywatną, ale dokładnie tak samo działają wszystkie banki centralne na całym świecie. Niezależnie kto nimi zarządza.



Jeżeli działalność banków centralnych musi doprowadzić do kryzysu, to czy właśnie go przechodzimy? Według mojego rozeznania to, co mamy obecnie, to dopiero przygrywka. Kryzys rozgrzewa swoje lepkie paluchy, żeby nas lepiej chwycić. Oczywiście durni lub skorumpowani politycy robią wszystko, żebyśmy dostali po dupie tak mocno, jak się tylko da. Zamiast pozwolić wystąpić recesji, która została wywołana działaniami banku centralnego, próbują dolewać benzyny do ognia. Nie sądzę, żeby to sie dobrze skończyło. Mam jakieś dziwne przeczucie, że to co ludzkość przeżyła w 1929 roku powtórzy się.

PS. Jeżeli chcecie się więcej dowiedzieć o przyczynach kryzysu oraz o inwestowaniu, to zachęcam do przeczytania bloga DwaGrosze.

dodajdo.com

A może by tak zaatakować Estonię?

Na stronie English Russia (którą notabene polecam) pojawił się fotoreportaż o estońskiej armii. Cóż, chłopaki nie wyglądają na profesjonalistów. A jeden z nich jest zaskakująco podobny do naszego premiera.

dodajdo.com

Muzyka Irlandii

Zainspirowany wpisem Northern Journey - muzyka Północy postanowiłem przedstawić twórczość mieszkańców Szmaragdowej Wyspy. Nie będzie tutaj Bono czy celtyckich brzmień (no może nie do końca). Będzie za to muzyka rozbrzmiewająca w pubach. Muzyka, która porusza Irlandczyków. Oto mój własny wybór piosenek (kolejność dowolna).

Irish Rover - tradycyjna piosenka, opowiadająca historię wspaniałego żaglowca, którego koniec nie był niestety zbyt szczęśliwy.




Go on home british soldiers - tylko podczas śpiewania hymnu i tej właśnie piosenki Irlandczycy wstają. Dla wielu z nich ma takie znaczenie jak dla Polaków zakazane piosenki podczas nazistowskiej okupacji.




This Land Is Your Land - jest to irlandzka wersja piosenki napisanej przez amerykańskiego muzyka folkowego Woody'ego Guthrie w 1940 roku.




Big Strong Man (My Brother Sylvest) - jedna z wielu pijackich piosenek irlandzkich. Naprawdę fajny klimacik. ;-)




Drunken Sailor - kolejna piosenka do śpiewania w pubach przy kolejnym piwku. Podejrzewa się, że wersji jest tyle ilu pijanych marynarzy.




Terrorist or Dreamer - teraz trochę smutniej. Piosenka poświęcona pamięci tych wszystkich, którzy zginęli walcząc o wolność Irlandii.




Bring Them Home - kolejna z piosenek rewolucyjnych.




Sunday Bloody Sunday - Utwór napisany przez Johna Lennona i Yoko Ono. Poświęcony jest pamięci osób, które zginęły podczas pokojowej demonstracji w Derry 30 stycznia 1972. Brytyjscy żołnierze zabili wtedy 14 osób. W chwili obecnej utwór ten jest jednym z ważniejszych dla rewolucyjnej sceny muzycznej w Irlandii.




Snipers Promise - Piosenka opowiada historię snajpera IRA.




I na koniec dwie piosenki tej pani


Downpressor Man - niestety tylko taki filmik z dobrej jakości dźwiękiem był.


Scorn Not His Simplicity




Jeżeli czujecie niedosyt, to zapraszam do zaznajomienia się z następującymi utworami:
  • Fields of Athenry
  • All for My Grog
  • Sam Hall
  • Only our rivers run free
  • Rifles of the I.R.A.
  • Devil’s Dance Floor
  • Jog of Punch
  • Whiskey in the Jar
  • H.block song
  • My little armalite
  • Red Football

dodajdo.com

Konserwatyzm kontra Libertarianizm

Tłumaczenie tekstu Conservatism vs. Libertarianism autorstwa prezesa fundacji The Future of Freedom Jacoba G. Hornbergera.

Konserwatyzm:

Jestem konserwatystą. Wierzę w wolność osobistą, wolny rynek, własność prywatną i ograniczony rząd, wyłączając:
  1. Pomoc socjalną;
  2. Państwową służbę zdrowia;
  3. Państwo opiekuńcze;
  4. Prawo antynarkotykowe;
  5. Publiczne szkolnictwo;
  6. Państwowe granty;
  7. Regulowanie gospodarki;
  8. Pensję minimalną i kontrolę cen;
  9. System rezerwy cząstkowej;
  10. Papierowy pieniądz;
  11. Podatek dochodowy i Urząd Skarbowy;
  12. Ograniczenia w handlu;
  13. Kontrolę imigracyjną;
  14. Monopol pocztowy;
  15. Pomoc zagraniczną;
  16. Agresywne wojna poza granicami państwa;
  17. Okupację innych krajów;
  18. Tworzenie światowego mocarstwa;
  19. Stałą armię i przemysł wojskowy;
  20. Naruszenia wolności obywatelskich;
  21. Wojskowe aresztowania i odmowę przeprowadzenia uczciwego procesu dla obywateli i nie obywateli oskarżonych o zbrodnie;
  22. Tortury i seksualne nadużycia wobec więźniów;
  23. Tajne porwania i "wydawania" ludzi obcym, brutalnym reżimom gdzie będą torturowani;
  24. Tajne bazy na całym świecie przeznaczone na tortury;
  25. Tajne sądy i tajne postępowania sądowe;
  26. Podsłuchiwanie obywateli i nie obywateli bez nakazu sądowego;
  27. Łamanie konstytucyjnych praw z uwagi na "bezpieczeństwo narodowe"; i
  28. Niekontrolowane wydawanie pieniędzy publicznych żeby to wszystko opłacić.
Libertarianizm:

Jestem libertarianinem. Wierzę w wolność osobistą, wolny rynek, własność prywatną i ograniczony rząd. Kropka. Bez wyjątków.


dodajdo.com

Papież i pedofilia wśród księży

Reportaż telewizji ABC pokazujący stosunek Kościoła Katolickiego (w tym głównie obecnego papieża Benedykta XVI) do księży pedofilów i biskupów ukrywających ten proceder.

Znaczącym jest fragment, w którym przedstawiciel KK mówi, że karą dla tych księży jest to, że:
Nie mogą zakładać szat duchownych ani nie mogą publicznie pełnić posługi duszpasterskiej. To bardzo poważne konsekwencje i moim zdaniem poważna kara.
Faktycznie, strasznie zostali ukarani.



dodajdo.com

Wiara i Nauka

Bardzo fajna praca dwóch studentów Vancouver Film School. Co by się stało gdyby retoryka religijna była taka jak naukowców i vice versa?



dodajdo.com

Gwiazdowski pisze o własności intelektualnej

Na swoim blogu pan Robert Gwiazdowski odniósł się do kwestii historii własności intelektualnej. Polecam.


dodajdo.com

Czy wytwórnie płytowe znikną?

W tej chwili artysta, który chce wydać płytę musi udać się do wytwórni i związać kontraktem. Większość z tych umów jest dla młodego artysty bardzo niekorzystna. Na rynku praktycznie mamy oligopol - wielkie koncerny dyktują warunki. Pojawiła się jednak jaskółka, która wskazuje, że obecna sytuacja może się zmienić.

W sieci od pewnego czasu działa serwis SellaBand.com. Za jego pośrednictwem artyści zbierają pieniądze na nagranie profesjonalnej płyty. Zasada jest prosta: jeżeli ludziom podoba się Twoja muzyka, to mogą kupić wart 10$ udział (ang. Part). Po zebraniu 50 tys. $ nagrywasz płytę i zaczynasz ją sprzedawać. Zyski dzieli się na trzy równe części: jedną dostaje artysta, drugą do podziału udziałowcy, a trzecią serwis SellaBand. Jak widać wszyscy zyskują:
  • serwis zarabia pieniążki na pośrednictwie i sklepie internetowym z muzyką i gadżetami;
  • udziałowcy mogą wspomóc osobę, tworzącą muzykę, która im się podoba, a przy okazji zarobić na tym. Dodatkowo otrzymują płytę CD tego twórcy (o ile dojdzie do jej wydania);
  • artysta dostaje możliwość wydania płyty, zyskuje rzeszę oddanych fanów, którzy będą go promować, gdyż mogą na tym zarobić. Są promowani na stronach serwisu, a poza tym nie tracą praw do swojej muzyki, ani nie są związani kontraktem z kimkolwiek. Mogą zrezygnować z korzystania z serwisu lub przygotować kolejną płytę za jego pośrednictwem.

Pomysł jest świetny. Jedynym poszkodowanym są firmy fonograficzne, które pomija się w tym procederze.

Ktoś się spyta, czy to działa? Jaki wariat kupi udziały w płycie nieznanego zespołu? Otóż jak widać działa. Polska wokalistka i kompozytorka, Julia Marcell, wydała w ten sposób płytę. Styl w jakim tworzy muzykę określany jest jako classical punk. Mnie osobiście się podoba. Jeżeli ktoś chce posłuchać jak brzmi osoba, która przekonała do siebie 5 tysięcy ludzi może to zrobić za darmo na stronach Last.fm.

Zastanówmy się na koniec nad tytułowym pytaniem. Czy wytwórnie płytowe znikną? Myślę, że prędzej czy później tak. Forma w jakiej istnieją obecnie te koncerny straci rację bytu. Artystom będzie coraz łatwiej docierać do odbiorców ich twórczości, więc te firmy będą musiały zmienić swój styl działania, inaczej zbankrutują. Oczywiście nie stanie się to jutro czy pojutrze. Będziemy musieli na to poczekać pewnie jeszcze kilkanaście lat.

dodajdo.com

Moje boje z ubezpieczalnią

Jakiś czas temu kupiłem samochód i jak to bywa w takich wypadkach, zostałem zmuszony do zapłacenia haraczu, zwanego dla niepoznaki ubezpieczeniem. Ponieważ nikt nie lubi wydawać pieniędzy bez sensu, starałem się znaleźć najtańszego ubezpieczyciela. Nie miałem na to zbyt dużo czasu, gdyż polisa po poprzednim właścicielu wygasała za kilka dni.

Usiadłem więc do komputera i zacząłem sprawdzać oferty. Większość firm posiada bardzo wygodne kalkulatory, które umożliwiają w parę chwil uzyskać informację o wysokości ubezpieczenia. Podaje się markę samochodu, model, rocznik i tym podobne dane, a po chwili wyskakuje przyprawiająca o ból portfela kwota.

W trakcie poszukiwań trafiłem na stronę dosyć mocno reklamującej się firmy, której nazwa zaczyna się na "L". To co uzyskałem w ich kalkulatorze mile mnie zaskoczyło. Faktycznie, byli tańsi. Mają jednak jedną wadę: płaci się przy odbiorze polisy od kuriera i dopiero jak zaksięgują tę kwotę polisa staje się ważna (trochę to dziwne w XXI wieku). Ponieważ miałem dosłownie parę dni, szybko zabrałem się za wypełnianie wniosku przez internet. Sprawdziłem dwa razy czy wszystko się zgadza, wpisałem adres e-mail, na który miał przyjść link do potwierdzenia i nacisnąłem wyślij. Odetchnąłem.

Coś mnie jednak tknęło. Czy na pewno wszystko się zgadzało? Kurczę, chyba pomyliłem się w adresie e-mail. Niby tylko literówka, ale nie dostanę tego linka do potwierdzenia. Nie wpadajmy w panikę, może jednak się nie pomyliłem. Poczekajmy trochę.

Czekanie niestety nic nie dało. Pomyślałem sobie, że to przecież nie problem. Wypełnię wniosek jeszcze raz. Błędne myślenie. Dana osoba może wniosek wypełnić tylko raz. OK, rozumiem - względy bezpieczeństwa. Zadzwonię do call center, a konsultant poprawi adres mailowy i sprawa będzie załatwiona. Wykręciłem numer i już po kilku minutach odsłuchiwania muzyczki połączyłem się z miłym panem.

Nasza rozmowa wyglądała mniej więcej tak (K - konsultant; J - ja):
(K) Witam, w czym mogę pomóc?
(J) Dzień dobry, wysłałem do Państwa zgłoszenie, ale chyba pomyliłem adres emailowy i chciałbym go poprawić.
(K) Proszę o Pana dane.

Podałem swoje imię i nazwisko, i czekam. Po chwili.

(K) Nie mam w systemie polisy na Pana nazwisko.
(J) Wiem, że Pan nie ma, gdyż jeszcze takowej nie podpisałem. Wysłałem dopiero zgłoszenie przez internet. Niestety nie mogę go potwierdzić, gdyż podałem zły adres e-mail.
(K) Aha, mogę prosić jeszcze raz Pana imię i nazwisko?

Mimo iż przed chwilą podawałem, nie denerwuję się, tylko cierpliwie udzielam mu informacji i czekam.

(K) Mam już Pana zgłoszenie. Jakie dane chce Pan poprawić?
(J) Adres e-mail.
(K) Oczywiście mogę go poprawić, ale wtedy nie otrzyma Pan zniżki.
(J) Dlaczego?
(K) Gdyż skorzysta Pan z pośrednictwa konsultanta.
(J) Ale wniosek wypełniłem przez internet, Pan jedynie zmieni adres e-mail, żebym mógł dostać potwierdzenie z linkiem.
(K) Niestety, takie mamy zasady.
(J) OK, niech Pan skasuje to zgłoszenie.
(K) Nie mogę tego zrobić.
(J) A może mnie Pan połączyć z kimś kto może to zrobić?
(K) Nikt nie może usunąć zgłoszenia z systemu.

Tutaj nastąpiła chwila ciszy, gdyż byłem nieco zaskoczony. Ale postanowiłem drążyć dalej.

(J) A kiedy wygaśnie to zgłoszenie?
(K) Nie wygaśnie.
(J) Aha, czyli podsumujmy: ta jedna, drobna pomyłka spowodowała, że już nigdy nie będę mógł skorzystać z Państwa oferty internetowej, gdyż to zgłoszenie ani nie wygaśnie, ani nie może być przez Państwa usunięte. Zgadza się?
(K) Mniej więcej tak.
(J) Hmmmmm... w takim razie rezygnuję. Do widzenia.
(K) Do widzenia.

Wiem, była to moja wina, bo to ja się pomyliłem, ale zdawało mi się, że zadaniem firmy jest takie rozwiązywanie problemów klienta, żeby był zadowolony. Ale jak widać ta firma ma inną politykę. Ich strata, zysk kogo innego. Znalazłem ofertę, którą załatwiłem przez internet (bez wysyłania do mnie maili potwierdzających - jednak można), zapłaciłem przez internet (jak przystało na XXI w.) i polisę też otrzymałem przez internet, wystarczyło ją tylko podpisać i gotowe. Cała operacja zajęła mi może z 15 minut. Zapłaciłem co prawda 100 złotych więcej niż w firmie "L" (gdybym się nie pomylił) ale i tak było warto.

dodajdo.com

Jeżeli zechcesz promować mojego bloga...

to przygotowałem banner, który możesz umieścić na swojej stronie:


... i gotowy kod, który wystarczy wstawić u siebie:
<a href="http://antyklerykal.blogspot.com/"><img src="http://lh4.ggpht.com/jamaycaman/SL2wiRRRGOI/AAAAAAAADmI/C0rYMpFScec/s800/blogbaner.gif"/></a>

dodajdo.com