Zostałem poproszony o zaprezentowanie na moim blogu pewnego artykułu. Czynię to z miłą chęcią, gdyż z większością tez zawartych w tym artykule się zgadzam.
Artykuł ukazał się na blogu miesięcznika Idź pod prąd.
Chcę jednak skomentować najważniejszą tezę tego artykułu. To nie ateiści są w tym przypadku problemem, chociaż zgodzę się z tym, że spora część z nas stara się propagować ateizm (a czemu mielibyśmy tego nie robić?). Problemem doktora Bergmana jest środowisko akademickie w USA, w znacznej większości lewackie. I stosuje ono takie właśnie, a nie inne metody. Podobne kłopoty miał chociażby Hans Herman Hoppe gdy podczas wykładu na uniwersytecie w Las Vegas popełnił straszną zbrodnię. Powiedział, że wpływ na teorie wysnute przez lorda Keynesa mógł mieć jego homoseksualizm. Więcej o tej sprawie we wpisie Macieja Miąsika Hoppe zwyciężył.
Co do darwinizmu i kreacjonizmu. Ja osobiście nie wierzę w żadną z tych teorii. Nie ma żadnych dowodów (na razie), które pokazują jak naprawdę przebiegało powstawanie życia na ziemi. Niechęć darwinistów do kreacjonistów i odwrotnie jest natomiast czymś normalnym. Gdy walczy się o darmową kasę, to "wszystkie chwyty dozwolone". A że darwiniści mają przewagę, to druga grupa jest mocno poszkodowana. Wydaje mi się, że ateizm nie ma tutaj akurat większego znaczenia.
I na koniec powiem, że zarówno osoby głęboko wierzące, jak i ateiści mogą się dogadać. Wymaga to oczywiście sporo dobrej woli, gdyż kontakty te są niestety nacechowane zbyt dużą ilością wzajemnej nieufności. Cóż, o postrzeganiu danej grupy w znacznym stopniu decydują ci, co najgłośniej krzyczą i przeważnie są to idioci. Mimo to, warto wymieniać poglądy (nawet gdy sparzymy się kilka razy), gdyż nic tak nie rozwija jak dyskusja na poziomie.
Co do darwinizmu i kreacjonizmu. Ja osobiście nie wierzę w żadną z tych teorii. Nie ma żadnych dowodów (na razie), które pokazują jak naprawdę przebiegało powstawanie życia na ziemi. Niechęć darwinistów do kreacjonistów i odwrotnie jest natomiast czymś normalnym. Gdy walczy się o darmową kasę, to "wszystkie chwyty dozwolone". A że darwiniści mają przewagę, to druga grupa jest mocno poszkodowana. Wydaje mi się, że ateizm nie ma tutaj akurat większego znaczenia.
I na koniec powiem, że zarówno osoby głęboko wierzące, jak i ateiści mogą się dogadać. Wymaga to oczywiście sporo dobrej woli, gdyż kontakty te są niestety nacechowane zbyt dużą ilością wzajemnej nieufności. Cóż, o postrzeganiu danej grupy w znacznym stopniu decydują ci, co najgłośniej krzyczą i przeważnie są to idioci. Mimo to, warto wymieniać poglądy (nawet gdy sparzymy się kilka razy), gdyż nic tak nie rozwija jak dyskusja na poziomie.